Wysłany: Pią 17:31, 02 Lut 2007
Temat postu:
Przykładowa sesja.
MG
Dziś oto w tej przydrożnej karczmie: "Pod Rozbitym Bębnem" spotkało się dwoje przyjaciół. Oboje przyjechaliście tu na umówione spotkanie. Obiecaliście sobie, że co roku będziecie spotykać się w tym miejscu, o tej porze by uczcić śmierć waszego przyjaciela. Ten czas właśnie nadszedł.
Khazis przybyłeś pierwszy, wyruszyłeś już dwa miesiące temu uparcie dążąc do tego miejsca. Jako, że nigdy się nie spóźniasz jesteś tu godzinę przed umówionym terminem. Słońce już niedługo zajdzie a wtedy powinien pojawić się także Corwin. Stojąc przed drzwiami karczmy wspominasz sobie ostatni Twój pobyt w tym miejscu. Pamiętasz z ostatniego spotkania, że za karczmą stoi niewielka stajnia, w której już nie raz przyszło Ci nocować po przepitej nocy. Karczma jest z zewnątrz niewielka lecz w środku ma dużą i przestronną izbę pozwalającą a wygodne ulokowanie 20 gości. Oprócz tego ma mniejsza salkę, która osłonięta przed oczami gości pozwala na swobodną konwersację i intymne spotkania. Wchodzisz do środka i Twój nos uderza smród spoconych ciał dziesięciu mężczyzn. Przekraczasz próg i z trzaskiem zamykasz drzwi za sobą. Oczy wszystkich kierują się w twą stronę, a w karczmie zapada grobowa cisza. Na twarzach niektórych obwiesiów dostrzegasz znajomy chytry uśmieszek. Podchodzisz do szynkwasu i rzucasz na niego swój topór. Nigdzie nie widać karczmarza. Co robisz dalej.
Khazis
Rozglądam się po zgromadzonych i oceniam ich sprawność bojową.
MG
To znaczy?
Khazis
To znaczy zastanawiam się z kim by tu się można było napić najpierw?
MG
W jednym z kątów karczmy siedzi grupka zabijaków z gębami na których widać już nie jedną rysę.
Khazis
Widzę już karczmarza?
MG
Nie.
Khazis
Wstaję obchodzę szynkwas dokoła, biorę ze sobą beczkę jakiegoś wina oraz dwa kufle lub jakieś większe dzbanki. Następnie podchodzę do obwiesiów. Jest ich pięciu ta ?
MG
Tak.
Khazis
Więc spoglądam na któregoś z nich lecz nie dowódcę i z uśmiechem na twarzy pytam się uprzejmie:
Czy osrany psi synu zechciałbyś łaskawie zabrać dupę z mojego krzesła, abym mógł napić się z twym szefem?
MG
Ten do którego mówiłeś wyraźnie spochmurniał na twarzy i wstał. W chwilę potem jednak w kącikach jego brudnych ust pojawił się uśmieszek, kiedy pozostali także wstali.
Khazis
Siadaj gdy do ciebie mówię ! Łapię go za fraki i usadawiam na dupie.
Więc jak będzie ?
MG
Ten po prawej, wyglądający na szefa postąpił krok do przodu.
Khazis
A myślałem, że pić wam się chce, ale jeśli wolicie mój topór od mojego wina - wasza wola.
MG
Na twarzy szefa widzisz oznaki chwilowego zamyślenia. Do niczego konkretnego nie doszedł. Dopiero kiedy spojrzał po swoich ludziach podjął decyzję.
- Dobra, krasnal. Siadaj - rzekł niechętnie kiwając głową na swojego człowieka. Ten chwilowo wahał się, ale odszedł rzucając ci jeszcze przelotne spojrzenie mówiące "Już po tobie". Potem wyszedł z karczmy.
Co robisz ?
Khazis
No siadam się wygodnie tak jak stoję i opieram moją "Kluseczkę" o swoje krzesło. Potem otwieram beczkę i rozlewam.
Jestem Khazis i jeszcze raz powiesz do mnie krasnalu a ogolę ciebie, twoje jaja i cała twoją drużynę. Rozumiemy się ?
MG
W odpowiedzi dostałeś tylko niechętne pokiwanie głową. Reszta ochoczo zabrała się do picia.
Khazis
Rozmawiam z nimi o pierdołach, byle tylko przeczekać godzinkę, piję też by przepłukać me gardło z pyłu i kurzu.
MG
Zaczęliście więc pić przedni trunek, jaki przytaszczyłeś. Wkrótce całej grupie japy się porozwiązywały i zaczęły bardziej zwracać uwagę na to by ich kufel był stale pełny niż na ciebie. Szef także wyraźnie stracił wszystkie wcześniejsze uprzedzenia, za to przybyło mu nieco pewności siebie. Czas płynął sobie jak to zwykle w takich sytuacjach bywa i sam także nieco straciłeś poczucie czasu. Dopiero, kiedy stanął przed tobą karczmarz przerwał się twój trans. Widzisz starego Ratha, takiego samego jak przed rokiem. W tym samym starym, wytartym fartuchu i z tym samym wielkim, czerwonym nosem.
Khazis
Wstaję, uśmiecham się do niego szeroko, obejmuję w pół i podrzucam góry. Witaj Rath !!! Kupę czasu minęło!!!!
Śmieję się gromko i ściskam go.
MG
Bez trudu uniosłeś go z ziemi i podrzuciłeś parę razy. Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy ścisnąłeś go i zauważyłeś jak oczy o mało mu z orbit nie wyskoczyły. Usłyszałeś tylko jego ciche stęknięcie.
Khazis
Puszczam go, strącam jakiegoś draba z krzesła, sadzam obok siebie i nalewam wina. Pij za nasze ponowne spotkanie. A gdzie Serena, gdzie moja mała wnuczka? Opowiadaj.
MG
Drab zniknął pod stołem. Widzisz, że twojemu staremu przyjacielowi jeszcze nie minął szok pourazowy. W kącikach ust widzisz tylko zarys czegoś co jest połączeniem uśmiechu i grymasu bólu. Dopiero po chwili zdołał wydać z siebie coś co zabrzmiało jak: Witaj, kupa lat... moje stare biedne plecy.
Khazis
Co tam mruczysz ? Napij się, bo chyba w gardle ci zaschło.
Podaje mu kufel z winem.
MG
Złapał kufel i starym zwyczajem opróżnił do dna. Od razu na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
Khazis
Mów coś robił przez ten rok, co z Sereną gdzie jest, co robi?
MG
Ano w sumie to nic ciekawego. Wiesz jak to się żyje w tym zakątku świata. Brudno, nudno i do dupy. Kury nie chcą znosić jaj, a konie zdychają od febry. A co do Sereny to trochę urosła, przybyło jej kolejnego roku, a teraz pewnie hasa gdzieś po lesie. Niedługo powinna wrócić na kolację. A ty, stary dziadzie ?
Khazis
Ja to co zawsze, obiłem parę mord, wychlałem rzekę spirytusu i kupiłem sobie kopalnie żelaza. Słowem jedno wielkie gówno.
MG
Rath potaknął głową i wypił kolejny kufel.
Tak. To co zawsze. A co z Corwinem ?
Khazis
Też niedługo przyjdzie. Jak go znam to pewnie zatrzymał się po drodze by nazrywać kwiatków hahaha.
MG
Tak, hehe, z pewnością. Ponoć otrzymał tytuł szlachecki. Wiesz coś może przypadkiem o tym?
Khazis
Taaaa, pewnie zadupczył jakąś księżniczkę i król zamiast dawać mu pół królestwa dał tytuł. Albo co gorsza sam się tytułował. Błehehehe.
MG
Rath także wybuchnął gromkim śmiechem, ale po chwili uspokoił się. Myślę, że ma to coś związek z bitwą pod Breege, słyszałeś ?
Khazis
Nie mów mi o tym. Miałem wtedy dobry humor i niestety wypiłem ciut za dużo z rezerw wojskowych, gdy się obudziłem było już po bitwie.
MG
Więc też tam byłeś ? Ale nie chodzi mi o pierwszą bitwę. Chodzi mi o tą, która rozegrała się w pół roku później. Tam też byłeś ?
Khazis
Druga bitwa?
Jaka bitwa?
Nie może być bym nic o tym nie słyszał!
MG
Kiedy po pierwszej Yanis zrzekł się korony, wycofał resztki swoich wojsk na północ, w kierunku Dzikich Pól. Tam rozwiązał ponoć wszystkich ludzi i miał to być koniec. Okazało się jednak, że była to tylko przykrywka. Tak naprawdę bowiem szykował w ukryciu nową armię. Ściągnął najemników zza morza, wynajął oddziały sąsiednich królestw. Szlag wie skąd zebrał na to wszystko kasę i jak mu się udało przekonać innych magnatów i możnowładców, ale fakt faktem, że po pół roku ponownie wyruszył pod Breege. Znów tam rozgorzała bitwa. Jakimś trafem zjawił się tam akurat Corwin tuż przed rozpoczęciem całego tego zamieszania. Miał pod komendą bandę jakichś najemników i z odsieczą uratowali wiochę niedaleko zamku. Książe przyjął ich i stanęli razem na murach.
Khazis
Oj to jednak będzie z niego szlachcic. Też mi ziółko, wpierw rozbijał mordy po karczmach i dotrzymywał mi kroku w piciu, a teraz szlacheckie gacie nosić będzie.
MG
Tak. Więc bitwa potoczyła się jak setki innych. Kupa krwi, rzeź okolicznych wsi i jeszcze więcej krwi. Tyle, że tym razem Breege nie wytrzymało oblężenia. Ponoć Yanis miał w zanadrzu jakiś paskudnych magów i dzięki ich magii udało im się wygrać. Tylko nieliczni uciekli z zamku, a co gorsza nie wiem czy Corwin był wśród nich.
Khazis
Co ty gadasz Rath? On miałby zginąć? prędzej się jedną beczką wina narąbie. On ma siedem żyć i już nie raz umierał. Cholerny kociak, takiego nie zabijesz łatwo. Twuu !
MG
Też tak myślę, ale mówię tylko to co słyszałem. Ponoć teraz niebezpiecznie jechać w tamte strony. Yanis rządzi żelazną ręką i nie ma najmniejszego zamiaru oddać co zdobył. Ponoć w miastach jest zakaz noszenia broni, a obcokrajowców ma na oku wzmożona straż.
Khazis
Więc trzeba będzie ruszyć tam i sklepać parę blach, nazrywać kwiatków. Poza tym muszę ruszyć w tamte strony w interesach. Ciężka sprawa zobaczymy co Cor na to powie.
MG
Mhm. Wygnany brat Yanisa, Javon uciekł gdzieś na wschód do dawnych zaprzysiężonych królestw, zanim nastąpił rozpad i Wielkie Podzielenie. Wątpię, aby Yanis próbował go tam szukać.
Ale dobra, dość. Muszę obsłużyć mych gości. Pij tu, a pogadamy jeszcze wieczorem.
Khazis
Dobra wyniosę te ścierwa do stajni i poczekam sobie na Corwina.
MG
Zabrałeś padniętych kolesi do stajni i usadowiłeś ich tuż obok stojących tam koni. Nie były tym najwyraźniej zachwycone. Potem wróciłeś do środka i ponownie usadowiłeś się przy stole.
W tym czasie Ty Corwin jedziesz przez las na swoim koniu, nie spiesząc się zbytnio. Wiesz, że jesteś już niedaleko więc pośpiech nie jest potrzebny. Podziwiasz sobie piękno tutejszego lasu, wsłuchujesz się w śpiew ptaków. Wspominasz starego druha wąchając piękne niebieskie leary. Jesteś spokojny, odprężony , zbierasz siły przed czekającą Cię dziś libacją. Od ostatniej Twojej popijawy z Khazisem minęło już trochę czasu i nie wiesz czy przypadkiem nie straciłeś kondycji.
Corwin
Jadę więc z wolna układając kwiaty w bukiecik. Zastanawiam się, czy Khazis pamięta o tym co mi obiecał - rundzie w krasnoludzkim boksie. A poza tym to ciekawe, czy wreszcie kupił sobie nowe toporzysko. Ostatnio miał "Śmigiełko", "Cichacza", potem "Kluseczkę". Ciekawe co teraz ma nowego?
MG
Jesteś już niedaleko do Twych wyczulonych uszu dobiegają z daleka głosy rozweselonych biesiadników. Przyspieszasz troszkę, gdyż słońce prawie już zaszło. Po chwili wyjeżdżasz zza zakrętu i twym oczom ukazuje się znajoma karczma. Zeskakujesz z konia i wchodzisz do środka. Kątem oka dostrzegasz jak Twój koń podąża w kierunku stajni.
Po wejściu dostrzegasz cztery zapełnione stoły pełne obwiesiów. Nie zwracając na nich uwagi dostrzegasz Khazisa.
Corwin
Podchodzę cichym, szybkim krokiem i nie zatrzymując się wyciągam miecz wyprowadzając cięcie z nad głowy. HAAA !!!
MG
...
Khazis
Wstaję jednocześnie łapiąc brzeg stołu i szybkim ruchem podrzucam go w kierunku napastnika. ŁAAAAA !!!
Corwin
Piruetem omijam stół i tnę z prawej na lewą, krótko i czysto. BLEE !!!
Khazis
Łapie w garść "Kluseczkę" rzucając ją z prawej strony lecącego stołu. Wyciągam też z za pleców "Łechtacza".
Corwin
Wyrzucam miecz do góry i sam skaczę zaraz za nim łapiąc się belki podtrzymującej strop.
MG
EHEM EHEM ! Stół ląduje na głowach siedzących w pobliżu drabów, a toporzysko mija Corwina, przecina belkę podtrzymującą sufit i wylatuje razem z okiennicami na zewnątrz. Zatrzymuje się dopiero w kurniku.
Corwin
Ląduję na ziemi razem z mieczem i atakuję z wyskoku. HADZIA !!!
Khazis
Zasłaniam się z góry tarczą i trzonkiem topora atakuje jądra Corwina.
Corwin
Podkulam nogi w locie i walę płazem po dłoniach.
MG
...
Khazis
Zniszczyłeś mi kawałek trzonka. Zabiję! Podskakuje z tarczą do góry starając się uderzyć nią jak najmocniej atakującego przeciwnika.
Corwin
W ostatniej chwili podpieram się wolną ręką o tarczę i wyrzucony impetem ląduję tuż za plecami Khazisa.
Khazis
Z pół obrotu wbijam topór w belkę podtrzymującą dach i z basi atakuje brzuch Corwina.
Corwin
Wbijam miecz w ziemię i robię hop przez kozła.
Khazis
Prostuje się obracam i skacze Corwinowi na szyję.
Corwin
Sie masz bracie!
Khazis
Sie dobrze lalusiu.
Corwin
Widzę, że na starość nie opuszcza cię ni forma ni zapijaczona gęba szabrowniku!
Khazis
Znaczy się, że znów chcesz ze mną wypić?
Corwin
Się rozumie, draniu. Pamiętałeś, niech ścisnę te Twoje truchłe gnaty.
Khazis
Kocie, a co z tymi debilami za Twoimi plecami.
MG
A właśnie tych pięciu na których wylądował rzucony przez Khazisa stół właśnie się z pod niego wygrzebało i wyciągnęło broń.
Khazis
Spokój panowie, nie chcemy przecież rozróby. Napijmy się ja stawiam. Ja tam bym się nie chciał waszych mord wynosić na zewnątrz. To co ? Pijemy?
MG
Chyba widocznie zrezygnowali bo opuścili broń.
Khazis
Rath daj im wina niech żłopią. Ja tymczasem luknę za "Kluseczką".
Corwin
Dobra. A przy okazji też bym coś wypił.
MG
Khazis wychodzisz na zewnątrz i idziesz w kierunku kurnika. Wchodzisz do środka, w powietrzu unosi się pełno kurzego pierza. Parskasz kichasz ale w końcu znajdujesz dwie kury tulące się do twojego topora. Obie są martwe. W grzędach obok dostrzegasz tuzin jajek, ale żadnych więcej kur.
Khazis
Biorę wszystko i wracam do karczmy. Wchodząc krzyczę w progu. Hej Rath, kury kurde jaj nie znoszą hę? Weź no wiec te wraz z kurami i zrób coś do żarcia.
MG
?!
Corwin
...
Khazis
No co "Kluseczka" się z nimi zaprzyjaźniła.
Głaszczę ostrze osełką.
MG
Zasiedliście wspólnie przy stole. Rath zniknął, aby przygotować posiłek.
Khazis
Co ci się w gębę stało?
Corwin
Pamiątka po Breege.
Khazis
Niezła pamiątka. Pokaż no buźkę. Od skroni po szyję. Ech. Czysto się zagoiło, dobry medyk.
Corwin
Medyczki.
Khazis
To gdzieś ty kurna był?
Corwin
Ano pewne druidki wykurowały mnie po tym jak uciekliśmy.
Khazis
Druidki, ta? Przyznaj się, ile żeś przeleciał?
Corwin
Nie tym razem, Khazis. Nie tym razem.
Khazis
... To opowiadaj.
Corwin
Bitwa była ciężka. Oblegali nas przeszło tydzień. Aby przekonać nas byśmy się poddali palili okoliczne wioski i osady, a ludzi przyprowadzali i wbijali na pale. Brat Yanisa nie dał się i trzymaliśmy się do końca mimo dezaprobaty wojska. Aby zapobiec większym zamieszkom zorganizowaliśmy kilka małych wypadów. W końcu jednak do akcji wkroczyli magowie. I tu pierwsza zagadka. To nie byli najemnicy. Oni byli z Gildii, a ci nie mieszają się w takie sprawy bez powodu.
Khazis
Czego czerwoni mogli szukać u Yanisa?
Corwin
Też się nad tym zastanawiałem. Myślę, że chodzi o samo Breege. O to stare, ponure zamczysko, które wybudowali jeszcze za czasów twoich ojców. To o nie chodzi zarówno Yanisowi, jak i magom z Gildii.
Khazis
Dlaczego niby to? Co to, jaki skarb tam pochowany czy co?
Corwin
Możliwe. Całkiem możliwe. A jeśli już to bardzo cenny musi być ten skarb. Yanis nie szczędził ofiar w ludności. A wiadome jest, że wysłannicy Gildii urzędują w Breege od czasu zakończenia bitwy. Czyli przeszło pięć miesięcy.
Khazis
Długo im zajmuje dokopanie się do tego skarbu. Albo...
Corwin
Wcale nie chodzi o skarb.
Khazis
Tak. Równie dobrze może chodzić o coś innego. Coś na czym zależałoby Gildii tak bardzo, że zgodziliby się udzielić wsparcia armii Yanisa w zamian za wolny wstęp do zamczyska. Coś co cenniejsze by było od życia wielu niewinnych ludzi. Coś na tyle ważne, aby praktycznie odizolować całe królestwo od reszty świata.
Corwin
Tak. Brat Yannisa powiedział mi, że w podziemiach Breege ciągną się kilometrami korytarze, których oni sami wszystkich nie zbadali. W pewnym pomieszczeniu natrafili na posąg przedstawiający Fryghrayra.
Khazis
Co to za przydupas?
Corwin
Jeden z pośrednich demonów. Nazywany też Władcą Śmierci. To on bardzo wiele lat temu został przyzwany przez magów z... Gildii. I to on ich wtedy wszystkich pozabijał. Nikt nie wie po co go wezwano.
Khazis
Hmmm... Nie wiem jak tobie, ale mnie coś tu śmierdzi.
Corwin
Gadasz... kiedy ostatnio zmieniałeś onuce?
Khazis
Kiedy ciebie poczęto szlachcianko.
Corwin
Heh. Ale na poważnie to sprawa nie prezentuje się zbyt ciekawie.
Khazis
...
Corwin
...
Khazis
Myślisz o tym samym co ja?
Corwin
Zebrać starą paczkę?
Khazis
Mhm.
Corwin
Tak. Myślę, że to by było dobre rozwiązanie. Poszukamy ich i razem z nimi poszukamy brata Yanisa. On z pewnością powie nam znacznie więcej. Ja nie miałem okazji bo odwiedził mnie tylko raz, kiedy leżałem półprzytomny u dup... druidek. Powiedział mi wtedy tylko parę rzeczy no i... dostałem tytuł szlachecki.
Khazis
Na twoim miejscu raczej bym się nie chwalił tym na dworze Yanisa.
Corwin
Też tak myślę. Tak właściwie to jego ludzie kilka razy próbowali mnie złapać, albo innym razem zabić. Jak widzisz jednak nie udało im się. Nie wiem tylko czego mogliby ode mnie chcieć ? Nie wiem nic o czym oni mogliby chcieć wiedzieć. Chyba, że oni o tym nie wiedzą.
Khazis
To dobrze. Skoro próbowali kilka razy to niedługo spróbują jeszcze raz. A wtedy to może coś od nich wyciągniemy, jak myślisz ?
Corwin
Całkiem możliwe. Poczekamy, zobaczymy.
Khazis
Dobra. Mieliśmy pić więc pijmy !
Powyżej mieliście fragment jednej z przygód w jaką graliśmy wraz z Corwinem. Naszymi postaciami były:
Khazis: Krasnolud, rubaszny, wesoły, lubiący sobie wypić zabijaka. kolekcjoner toporów, noszący je wszystkie na plecach oraz
Corwin: dumny, otwarty na piękno, kochający kobiety i alkohol oraz dobrą bójkę wojownik.
Obie postacie są już na wysokim levelu, mają dużo punktów doświadczenia. Obie przeżyły już niejedno. Byliśmy na wojnie, penetrowaliśmy ponure zamczyska, rozwiązywaliśmy dynastie. Łapaliśmy się każdego zajęcia. Obaj lubimy sobie wypić i obaj nie znosimy chamstwa i obrazy. Jesteśmy doświadczonymi wojownikami i niejedną walkę w swym życiu już stoczyliśmy.
Mistrz Gry skorzystał z naszej historii i przywiódł na coroczne spotkanie ku czci wspólnego znajomego. Przyjaciela, którego kiedyś musieliśmy zabić. Co roku zmierzamy zawsze w to samo miejsce by zrobić to ponownie i dać ukojenie jego duszy na kolejny rok. Co roku o tej samej porze jego duch wraca do świata żywych by dokończyć swoje sprawy. Wraca by zabić nas za to, że kiedyś nie zdążyliśmy uratować go przed obłąkaniem. Nim przybyliśmy mu z pomocą w jego ciało wkroczył zły duch i opanował go całkowicie. Jedynym ratunkiem była śmierć. Śmierć trzynaście razy z rzędu. Gdy zabijemy go po raz trzynasty zły duch zginie, a jego można będzie wskrzesić.
Na samym początku MG wprowadził moją postać w klimat i przypomniał wygląd karczmy, którą widziałem już niejednokrotnie. Karczmy, którą kiedyś pomogłem odbudować. Karczmy, której właściciel jest moim dobrym przyjacielem. Gdy jego wprowadzenie doszło do końca standardowo już po zawitaniu do karczmy postanowiłem znaleźć sobie kogoś do towarzystwa. MG pozwolił mi na obsłużenie się samemu gdyż wiedział o tym, że w karczmie tej czuję się jak w domu. W niej zawsze mogę znaleźć schronienie. Jako, że jestem nieustraszonym krasnoludem i nie lubię pić sam witam się uprzejmie z grupką pięciu przypadkowych ludzi. Mimo iż nie jestem duży moja siła jest o wiele większa niż przeciętnego zabijaki. Dlatego też mych gości mogę traktować w tak uprzejmy sposób i nie martwić się o ich urażoną dumę. Poza tym krasnoludzka rasa znana jest ze swej opryskliwości,
więc prawdę mówiąc byłem miły. Nasze przywitanie nie trwało długo, a że nic od nich prócz towarzystwa nie chciałem skróciłem ewentualne chęci nawiązania bliższej przyjaźni upijając ich tylko. Dałem też pole do popisu MG by wprowadził Corwina. Ten jednak przypomniał sobie o karczmarzu moim starym druhu z którym przywitaliśmy się gorąco. Później jak to wśród przyjaciół bywa pogadaliśmy o starych znajomych i o Corwinie, którego obaj wyczekiwaliśmy. MG przedstawił trochę nowej historii świata o której moja postać nie miała pojęcia i trochę z dziejów Corwina.
Po naszej wspólnej pogawędce nadeszła pora by do przygody wprowadzić Corwina, który jak to w jego zwyczaju bywa nigdzie się nie spieszył o ile nie musiał. Jako, że koń Corwina jest nadzwyczajnie bystry i ma swoją oddzielną historię, dlatego też bez zbędnych ceregieli sam odprowadza się do stajni. Corwin tuż po wejściu, jak zwykle czujny i w pełnej gotowości bojowej postanowił się przywitać. Atak był pozorowany i umówiony tuż przed przygodą. Pomimo, że nie umawialiśmy się co do sposobu walki obaj wiedzieliśmy na co stać nasze postacie. Zaskoczyliśmy Mistrza Gry rozgrywając całą walkę między sobą bez użycia kości, ani zasad systemowych. Dlatego jest ona trochę naciągana, ale nie chodziło nam by się pozabijać tylko by dobrze zabawić i ożywić mistrza. W końcu MG wyszedł z szoku i wtrącił swoje trzy grosze rozwiązując sprawy poruszających się bezwładnie przedmiotów. Mimo iż walka wyglądała by na skończoną rozkręciliśmy się kontynuując to braterskie przywitanie. Później trzeba było ciut posprzątać. Z wrażenia chyba MG zapomniał, że w okolicy kury miały nie znosić jaj, albo naprawdę tak przestraszyły się wpadającej do kurnika "Kluseczki", że jaja owe zniosły
Później jako, dawno nie widzący się przyjaciele opowiedzieliśmy sobie stare wydarzenia i podsunęliśmy niechcący MG pomysł na następną przygodę.
Jak zapewne zauważyliście podczas tego wstępu do przygody MG właściwie nie miał nic do roboty. Cała akcję przejęliśmy na siebie z Corwinem. Dobre wczucie w postać i dłuższe nią granie pozwala zżyć się z postacią i poczuć bardziej w klimacie. Ważne jest także aby nie przesadzać zbytnio z humorem w przygodzie. Gdy cała drużyna zaczyna się nabijać zazwyczaj w karczmie robi się zadyma i wszyscy leją wszystkich po mordach niszcząc w ten sam sposób przygodę przygotowaną przez MG. To co przeczytaliście było w zasadzie wstępem do właściwej przygody, która nawet się jeszcze nie zaczęła. Powitania też są ważne. Nie powinno rzucać się drużyny od razu w wir przygody gdzieś na drogę wiodącą z nikąd do piekła. Dlatego mała uwaga dla MG. Jeśli postawicie graczy w jakimś miejscu i powiecie, że się nie znają gra będzie o wiele ciekawsza. Gracze nie zawsze przecież muszą się lubić, kochać i szanować. Na początku moich przygód z Corwinem nie lubiliśmy się za bardzo. Wręcz można by rzec, że jego miecz i mój topór spotykały się aż zanadto chętnie ze sobą. Dopiero po kilku spędzonych wspólnie przygodach nasze losy związały się bardziej. Nasze postacie rozwinęły się i zmieniły swoje nastawienie. Staliśmy się braćmi i od tego czasu jeden dla drugiego poświęciłby swe życie i majątek. Może ten fragment nie był najwłaściwszym do pokazania jak wyglądają sesje, może jednak choć trochę pomoże Wam uzmysłowić sobie, że wspólne wczucie w klimat i jak najbliższe złączenie się ze swoją postacią choć na krótki czas może być wyśmienitą zabawą. W pewnych momentach naszego wspólnego życia z Corwinem mieliśmy tygodnie kiedy rozgrywaliśmy po dwie, trzy przygody dziennie i tak przez siedem dni w tygodniu, kilka tygodni z rzędu. Graliśmy wtedy jeden na jednego, zamieniając się co przygodę rolami MG i gracza. W ten sposób można nauczyć się wczuwania w postać. Nauczyć się też można prowadzić przygody. O wiele ciężej prowadzi się dla jednej osoby niż dla kilku. Prowadząc jednej postaci, przygoda musi mieć o wiele bardziej rozbudowaną fabułę. MG musi robić za wielu Bohaterów Niezależnych i zapychać dziury powstające w chwili gdy gracz gubi wątek przygody. Gracz musi się też bardziej przyłożyć gdyż cała uwaga MG jest skupiona tylko na nim, a cała przygoda przygotowana z myślą o nim. Więc jeśli nie chce niczego popsuć i się ośmieszyć musi się przyłożyć. Spróbujcie sobie kiedyś pograć jeden na jednego. To jest trudne, a można się wiele dzięki temu nauczyć. Starczy już tego przynudzania. Zajrzyjcie wreszcie do innych działów, wszystko tu jest od nas dla Was bawcie się więc dobrze i pomyślcie nad swoją grą.